Historia pewnej ucieczki
Coś przeszło i poszło,
odeszło, nie doszło
Coś przeszło i poszło,
odeszło, nie doszło.
Czy ja się nie zatrzymałem,
a jeśli tak było,
że się nie zatrzymałem,
to co to być mogło,
co mnie zatrzymać nie mogło,
czego ja spotkać nie chciałem.
Znów cały dzień uciekałem
i naprawdę się bałem,
że to coś, to jest ktoś,
kto już widział mnie gdzieś,
kiedy źle wyglądałem.
Po nocach nie śpię,
za dnia się ukrywam,
żeby nie spotkał mnie kiedy śpię,
albo w barze przy piwie.
Nie, nie wytropi mnie,
choć bardzo tego chcę.
Znam ja sposobów dość,
żeby wykiwać go.
Czasem to chce się płakać,
bo w końcu ile tak można.
Czasem się chce, ale nie płaczę,
bo mógłby zobaczyć, że płaczę,
a to nie wygląda dobrze.
Kiedyś zbiorę się w sobie
i wyjdę mu na spotkanie,
może jutro, na pewno nie dzisiaj,
dziś w domu zostanę.
Nie, nie poddam się,
choć ciekawość spala mnie,
kto to może być,
co to za jeden jest?
Na pewno się domyślacie,
że stało się, co musiało się stać.
Znalazł mnie i nie wiem sam
skąd się wziął nagle tak,
gdy akurat byłem sam.
Stanąłem jak wryty,
jak gdybym skądś go znał,
to był nieogolony typ,
który wciskał mi, że on to ja!
zwykły nieogolony typ, który wciskał mi, że on to ja!
On to ja, on to ja, tak, on to ja!
Naprawdę nie widziałem co powiedzieć,
naprawdę, więc poszliśmy na szklaneczkę,
by ochłonąć troszeczkę
i zrobiło się mi jakoś lżej.