Niewidzialność widzi więcej. Więcej widzi, więcej słyszy i chyba też więcej czuje, bo słowem i muzyką poruszyć potrafi najcieńsze struny wrażliwości. Wywołuje przy tym wewnętrzny rezonans, który nie burzy jednak spokoju, za to niespokojną duszę - uspokaja...Niewidzialność wydała płytę, a ja jestem jej szczęśliwą posiadaczką. Ta „Chwila” jest i moja!
Będzie recenzja – moja osobista, nie-krytyka muzycznego, ale najpierw słowo wstępu: Niewidzialność, to projekt Remigiusza Szumana, muzyka w pełni tego słowa znaczeniu. Poznałam tego muzyka przed dwudziestu chyba laty, na jego pierwszej, wówczas skromnej wydawniczo płycie, z aranżacjami klasyków na gitarę klasyczną – w tej klasie skończył studia, jeżdżąc pociągiem z Mosiny do Wrocławia. Pamiętam, że naiwnie dziwiłam się wtedy w podziwie, jak on to robi, jak opanował z taką klasą klasyczną gitarę, do tego udziela jeszcze innym lekcji gry, kiedy przecież od dziecka nie widzi. Poznając z czasem jego talent twórczy i osobowość – Remigiusz nie tylko gra i śpiewa, komponuje też muzykę, pisze teksty piosenek i jeszcze do tego wiersze – przekonałam się, że nie-widzialność paradoksalnie może widzieć więcej, a gdy jeszcze ma duszę artysty, tym co widzi więcej i słyszy, i czuje, potrafi dzielić się ze światem w pięknej formie.
Kilka lat później poznaliśmy się osobiście, z Remigiuszem, kiedy ze swoją piosenką autorską wkraczał na festiwalowe sceny i schodził z niej z laurami. Pamiętam też, jak przy okazji zbierania materiału prasowego opowiedział mi zabawną historyjkę z dzieciństwa, gdy na pierwszej z lekcji pianina, na które uczęszczał, nauczyciel stwierdził u niego… brak muzycznego słuchu! W roku 2010 Remigiusz wydał drugą, już wcale nie tak skromną, autorską płytę – „Opowieści frontowe”, wyśpiewaną i zagraną w towarzystwie Roberta „Litzy” Friedricha, Mateusza Pospieszalskiego, czy Marka Piekarczyka.
Spotykamy się czasem w Mosinie, choć pewnego razu spotkaliśmy się przypadkiem … w Bieszczadach! Pamiętasz Remigiusz? To były „Bieszczadzkie anioły”, a może już „Rozsypaniec” i Ty, bard z Mosiny, na scenie w górskim plenerze...
To było wiele lat temu, a podróż Remigiusza rozpędzonym pociągiem jego muzycznej pasji trwa: koncerty, nowe utwory, projekty, kolejna płyta „Nie tak” z innym, własnym zespołem Szumni, a teraz, nadeszła ta „Chwila”, naprawdę piękna chwila "Niewidzialności” – o jakże się pomylił ów nauczyciel na tej pierwszej, dziecięcej lekcji pianina!
Tą „Chwilą” Remigiusz, razem z zespołem, zabiera i nas w swoją podróż, w podróż po muzycznych zakamarkach rocka, czerpiąc z jego klasycznych korzeni i z jego stylów, też śmiało sięgając po inne gatunki – jazz czy poezję śpiewaną. „Niewidzialność” podejmuje tu pewne ryzyko, bo owe style i gatunki w niektórych utworach spotykają się niespodziewanie równocześnie, lecz ona, "Niewidzialność", wychodzi z tego spotkania obronną ręką i to jeszcze odnosząc artystyczne zwycięstwo! (Wyobrażacie sobie subtelne, poetyckie dźwięki z elementem progresywnego rocka? W aranżacji „Niewidzialności” brzmi znakomicie!) Bogactwo instrumentalne, finezja i harmonia. Instrumenty współbrzmią, tak jak i głosy, muzyczne frazy przenikają się wzajemnie i uzupełniają, jak w dobrym, zgranym zespole. Przy kolejnym i kolejnym odsłuchaniu, słyszę wyraźniej kolejny i kolejny instrument – to bas, to perkusję, to klawisze, to znów gitarowy riff, jeden, drugi, trzeci, są i skrzypce i wiolonczela! Takie muzyczne detale, za każdym razem inne przeze mnie wysłyszane, składają się na wspólne, doskonałe brzmienie „Niewidzialności” i jej świetnych wykonawców! To tło obrazu malowanego również słowem, słowem Remigiusza, wyśpiewanego przez niego samego, gościnnie przez Anię Kułakowską i inne, zespołowe głosy. Ten obraz ubrany w tę muzyczną, piękną ramę porusza, wzrusza, skłania do refleksji, ale nie nachalnie, o nie! Jedynie subtelnie zwraca uwagę na to, co tak łatwo przeoczyć, ominąć, zapomnieć, a co jest dla każdego, „dla ciebie i mnie”. Na to, co „nie do pojęcia”, mimo to „do przyjęcia” – nie na rzeczy wielkie, spektakularne, ale na drobne detale naszego życia i otaczającego świata, w których drzemie siła wartości. To obraz z uniwersalnym, wyśpiewanym przesłaniem - „ty też możesz przystanąć i przyjrzeć się w zachwyceniu”, każdy z nas, bo chwila jest i dla ciebie!
Niewidzialność widzi więcej. Więcej widzi, więcej słyszy i chyba też więcej czuje. Potrafi dostrzec to, co dla goniących za złudnym szczęściem w posiadaniu materialnym, czy sukcesu często jest niedostrzegalne lub też to, co zapomniane przez dotkniętych przeciwnościami losu, może przez własne upadki, zwątpienia, może przez beznadzieję, a z czego czerpać można siłę, taką, że naprawdę chce się żyć! Dlatego, jeśli ci „brak odwagi ciągle przeszkadza znaleźć się po właściwej stronie” – jak śpiewa lider „Niewidzialności”, posłuchaj tej płyty, gorąco polecam!
Zachęcam tych, którzy mnie tu cierpliwie przeczytali, do jej zakupu. To tylko parę złotych, które prędzej czy później, podobnie jak „fałszywe złoto zmieni się w popiół”. Za to „Chwila” - ona będzie trwać, trwać, trwać...
Gratuluję: Remigiusz Szuman, Marcin Zieliński, Damiango Zieliński, Hipolit Woźniak, oraz Ania Kułakowska, Grzegorz Lalek, Urszula Lalek, PiecBerg i osobno Dominik Jakubowski za kapitalny projekt okładki! Pewnie ta moja osobista, amatorska recenzja nie-krytyka muzycznego, jedynie zwykłego odbiorcy, nic nie znaczy na muzycznym rynku, ale ten mój głos, tutaj, to nie tylko wyraz uznania, ale i p o d z i ę k o w a n i a: Tobie Remigiusz i całemu zespołowi - za tę „Chwilę”, za chwilę, wzruszenia, ukojenia, która trwa. Nie przypuszczałam, że odłożę kiedyś Marleya, klasyka mojej muzycznej terapii nastroju na niższą półkę, a jego miejsce zajmie inna płyta – od dwóch tygodni jest nią „Chwila”. Dziękuję!
P.S. Wiem Remigiusz, że nie przepadasz za laurkami, ale musiałam!